RECENZUJE: Arleta Galant

 

NDKonline_znak wodny dla każdego tekstu (prawy górny róg stony)

 

 

 

Zyta Oryszyn,

Ocalenie Atlantydy

Świat Książki, Warszawa 2012

 

Arleta Galant

Zupa z trupa

 

Zyta Orszyn Ocalenie AtlantydyKiedy w ubiegłym roku za Ocalenie Atlantydy wręczano Zycie Oryszyn Nagrodę Literacką dla Autorki „Gryfia” oraz Nagrodę Literacką Gdynia, podkreślano, że mamy do czynienia z prozą podejmującą tematy w polskiej literaturze solidnie już opisane (by nie powiedzieć wyeksploatowane), ale jednocześnie prozą odrębną, osobną i oryginalną. Faktycznie, pisarstwo autorki debiutującej w 1970 roku – konsekwentne, lecz do niedawna zupełnie zapomniane – trudno w oczywisty sposób wpisać w obowiązujące estetyki naszych rodzimych współczesnych narracji o powojennych wysiedleniach/przesiedleniach i układaniu się z rzeczywistością PRL-u na koniecznych utratach, pozorowanych zyskach, przymusowych nadziejach. Co więcej, edycja Madam Frankensztajn i Czarnej iluminacji w serii Kanon Literatury Podziemnej w 2009 roku uczyniła z Oryszyn przede wszystkim pisarkę drugiego obiegu, co umożliwiło umiejscowienie jej twórczości w ważnych perspektywach historycznoliterackich (przede wszystkim tych politycznych), ale zarazem utrudniło interpretacyjny dostęp do utworów opublikowanych wcześniej, w obiegu oficjalnym. Tymczasem czytelnicze nawiązanie do tych właśnie tekstów wydaje się istotne w kontekście lektury Ocalenia Atlantydy.

W sąsiedztwie najnowszych opowiadań Zyty Oryszyn warto upomnieć się zwłaszcza o opublikowany na początku lat 70. Melodramat, w którym wątek wojny i pamięci został wpleciony w życiorys głównej bohaterki – Celiny, bezustannie mistyfikującej własną tożsamość z powodu przymusowego przesiedlenia, ale także z powodu prześladującego ją widoku trupa młodego chłopaka z podwórka i blizny na udzie, której pochodzenie chciałaby móc opowiedzieć inaczej. Pewnego dnia, gdy bohaterka powieści po latach przyjeżdża do rodzinnego domu, do rodziców i brata, okazuje się, że jej pamięć o wydarzeniach z przeszłości nie ma nic wspólnego z tym, co pamiętają krewni. Dalszy ciąg jej historii to zatem kolekcje smutku, fantasmagorii i niepewność własnej tożsamości. Szczególnego znaczenia nabiera przy tym jedna z początkowych scen w narracji Oryszyn – bohaterka Melodramatu jako mała dziewczynka wraz z rówieśnikami plądruje okoliczne śmietniki i podziemia w poszukiwaniu niemieckich skarbów, nowe mieszkanie na oficjalnie odzyskanej, dolnośląskiej ziemi obrasta w najróżniejsze odnalezione przedmioty, materialne ślady cudzej obecności. Wokół nich i rodzinnych przemilczeń Celina usiłuje między innymi „rozliczyć” swoją pamięć.

W znakomitej większości opowiadań pomieszczonych w Ocaleniu Atlantydy autorka zdaje się powracać do kwestii dzieciństwa, pamięci i powojennego śmietniska. Tym razem małoletni przeszukiwacze śmietnisk i poszukiwacze skarbów stają się pierwszoplanowymi bohaterami tej prozy. Przestrzeń, w której żyją, pozostaje konsekwentnie prowincjonalna, poznajemy fragmenty życiorysów mieszkańców Leśnego Brzegu, dziecięce losy nie są wyłącznie wspomnieniem i epizodem, lecz stanowią centrum przedstawianych zdarzeń. Co więcej, jest to centrum nienostalgiczne, wypełnione kalectwem, sieroctwem i biedą. Otrzymujemy opowieść nie tyle o oszustwach i pułapkach pamięci, ile raczej o jej – dziwacznym w oczach dzieci – obowiązku. „Pamięć pokoleń to najlepszy schron przed unicestwieniem. Niedługo umrę i zostanie wtedy ze mnie i mojego świata tylko tyle, ile zapamiętasz” (s. 24) – mówi babka do malutkiej Oli, która natychmiast sztywnieje z przerażenia, ponieważ schron kojarzy jej się ze strachem i śmiercią. Zapamiętanie okazuje się dziedzictwem, koniecznością, ale i bolesnym paradoksem. W jaki bowiem sposób pamiętać to, czego się nie rozumie? Sądzę, że to jedno z najważniejszych pytań towarzyszących wpisanej w Ocalenie Atlantydy opowieści o pamięci.

Przedstawiane przez Oryszyn światy Olka, Oli, małego Kintego, Miecia i Marcysia są jednocześnie zabawne i makabryczne, absurdalne, ale przy tym zarażone śmiercią i rozpadem, jak w dziecięcej grze w zupę z trupa opisanej w opowiadaniu Mgła. Słabi słabszym „przekazują” pamięć, co oznacza, że „cudem odzyskane piastowskie, dolnośląskie ziemie” (s. 49) okazują się co prawda obiecaną po wojnie Atlantydą, lecz wyjątkowo groteskową.

„Babka Olka Walewskiego uważała, że kurtyna nie sięga zbyt wysoko i że można ją zdobyć jak lodową górę, i namawiała do zaopatrzenia się w liny i haki” (s. 40), „Marcyś wytężał oczy, ale żadnego komunizmu przez okno nie widział” (s. 179), „A ojczysta kraina Kintego właściwie leży zdeptana pod ziemią. Na śmietnikach. W cudzych mieszkaniach” (s. 233) – na takich frazach w prozie Oryszyn trzyma się ówczesna rzeczywistość. Jej horyzontem pozostaje bowiem dziecięca niewiedza i wyobraźnia, dlatego też rozważania na temat tego, czy Żelazna Kurtyna sięga do pierwszych chmur i czy są „w niej jakieś śluzy czy co, żeby samoloty mogły latać” (s. 40), stanowią dla bohaterów tej prozy kwestie fundamentalne. Tylko tak – niemożliwe, niedoskonałe, niezrozumiałe – ocalenie „Krainy Po Wojnie” okazuje się możliwe.

Groteska w utworach autorki Melodramatu posiada właściwości szczególne. Łatwo ją pomylić z krytyką tużpowojennej i późniejszej peerelowskiej rzeczywistości, wziąć za świadectwo społecznego, politycznego, egzystencjalnego (a więc także narracyjnego) kryzysu. Jednak w najnowszych opowiadaniach Zyty Oryszyn groteska jest stanem wyjściowym i nieprzekraczalnym. Po pierwsze dlatego, że mowa o losach ludzi, którym trudno pojąć, iż można żyć inaczej niż obco. Wszystkie groteskowe napięcia w tej narracji nie są zatem rezultatem świadomych życiowych przeobrażeń, lecz podstawą egzystencji. Co jest pozorem, co jest pewnością? Kto by się nad tym zastanawiał, skoro wiadomo, co jest obce, lecz nie wiadomo, co swoje?

Po drugie – widać to chyba najlepiej w opowiadaniu Cudza skóra, czyli historia choroby, historia żałoby (pierwsze wydanie w 1990 roku) – narratorka nie zamierza ze swoich bohaterów szydzić, usiłuje ich chronić. W oczach Miecia wyrzucana z własnego mieszkania Niemka będzie budzącą sympatię ekscentryczką, nie zaś ofiarą powojennych dramatów, panna Władzia okaże się z kolei postacią na tyle kabaretową, że dorosłym bohaterom utworu uda się nie dopowiedzieć koszmaru jej upokorzenia. Autorka nie odbiera chłopcu komicznych wyobrażeń, próbuje zaoszczędzić mu strasznej wiedzy o realiach, w których żyje. Groteskowy dysonans będzie tragiczny, przecież tak samo postępują ojciec chłopca i jego babka, nakazując Mieciowi przestrzegać zasad koniecznego, skrywającego niewygodne pochodzenie, kamuflażu. Niemniej warto odnotować, że groteskowość u Oryszyn nie służy wizji PRL-u jako świata bezwzględnie i absolutnie zaprzepaszczonego, raczej stanowi próbę uratowania kilku związanych z tamtym czasem prostych, codziennych niejednoznaczności. W podobny sposób groteskowość aplikuje Brygida Helbig w swojej najnowszej książce Niebko (Warszawa 2013) – poświęconej między innymi „pomieszanym” przez politykę i historię biografiom galicyjskich Niemców.

Napisałam, że Ocalenie Atlantydy to także historia sieroctwa. Warto dopowiedzieć, że chodzi o sieroctwo w sensie dosłownym. Dzieci-znajdy, dzieci w sierocińcu – one również dysponują tu opowieściami o ówczesnej rzeczywistości. One też – jak na przykład Marcyś – w domu dziecka, wyjmując z kubła na śmieci „skórki po salcesonie, śledzie, niedojedzone plastry kaszanki, wyciśnięte cytryny” (s. 209), funkcjonują za wszelką cenę, jak lisy na fermie czy jak walcząca o życie zarzynana świnia. Ludzko-zwierzęce analogie odnotowuję bardzo intuicyjnie, wydaje mi się jednak, że wątki „nagiego życia” zwierząt i dzieci zasygnalizowane w tej prozie można odczytać jako wymowne nawiązanie do tematu szaleństwa i wstydu z Madam Frankensztajn.

Bohaterkom minipowieści, napisanej przez pisarkę w latach 80., niepokojąca obecność obłąkanej kobiety, snującej się po miasteczku, uświadamia ich własne lęki, wskazuje na granice ludzkiej wytrzymałości i uzmysławia, że wariatka z Leśnego Brzegu to także figura innych kobiecych doświadczeń. Doświadczeń, których z perspektywy lat przyjdzie się wstydzić. Śmierć zwierząt w Ocaleniu Atlantydy sugeruje z kolei, że granice ludzkiej wytrzymałości bywają zupełnie niewyjątkowe także z innego powodu. Pan Chrapek z utworu Sidła ogłusza świnię, zabija jagnię, pije końską krew i powiadamia żonę, gdzie jest jej miejsce, przywracając po wojnie prawdziwie „ludzki” porządek. W ramach tego porządku nie ma gdzie się schować, podczas wojny było podobnie. Pan Chrapek triumfuje: „Kiedy zabijało się jagnię, płakało. Nawet kury uciekały w popłochu, kiedy się za nimi skradało z toporkiem w dłoni. Tylko konie stały z opuszczonymi łbami, karne i ciche. Pan Chrapek je lekceważył. Dodatkowo męczył. Krew z tych już pozabijanych podciekała aż pod kurnik” (s. 181).

Fakt, że po wojennym polowaniu na ludzi rozróżnienie na życie wartościowe i bezwartościowe w dalszym ciągu łatwo przychodzi mieszkańcom Atlantydy, może być również powodem do wstydu. Sądzę, że Marcyś, patrzący z okna kuchni na jodły, świerki, sosny i lisy zamknięte w klatce, przeczuwa to.

Arleta Galant

Czytaj dalej

Andrzej Mencwel | Małgorzata Szumna [Marta Wyka „Tamten świat”]

Marta Wyka Tamten świat Szkice literackie dawne i nowe Wydawnictwo Literackie Kraków 2020   Andrzej Mencwel Piękne zobowiązanie Polubiłem bardzo …

Piotr Sobolczyk | Piotr Seweryn Rosół [Remigiusz Ryziński „Hiacynt”]

Remigiusz Ryziński Hiacynt PRL wobec homoseksualistów Wydawnictwo Czarne Wołowiec 2021   Piotr Sobolczyk 14251 hiacyntów między Klio a Apollinem Według …

Queer po polsku | dyskusja z udziałem Grzegorza Stępniaka, Zofii Ulańskiej i Ewy Wojciechowskiej

Tekst jest zapisem dyskusji zorganizowanej w ramach spotkań Pracowni Pytań Krytycznych na Wydziale Polonistyki UJ (15 grudnia 2021 r.). Rozmowę …

Paweł Kaczmarski | Cała prawda o „czułym narratorze”

  1. Uwagi wstępne Zasadnicze pytanie, jakie stoi dziś przed krytyką literacką w kontekście twórczości Olgi Tokarczuk, brzmi: po co …

Piotr Sobolczyk o „Znikaniu” Izabeli Morskiej

Piotr Sobolczyk W labiryncie zdrowego kraju   Izabela Morska Znikanie Wydawnictwo Znak, Kraków 2019   Doświadczenie lektury Znikania Izabeli Morskiej …

Olga Szmidt o „Wojnach nowoczesnych plemion” Michała Pawła Markowskiego

Olga Szmidt Interpretowanie podzielonego świata   Michał Paweł Markowski Wojny nowoczesnych plemion. Spór o rzeczywistość w epoce populizmu Karakter, Kraków …