RECENZUJE: Robert Ostaszewski

 

Grażyna Plebanek

Pani Furia

Znak Literanova, Kraków 2016

 

Robert Ostaszewski

Samotna i obca

 

Bez wątpienia temat Obcości/Inności był jednym z zasadniczych w rodzimej prozie w ostatnich dziesięcioleciach. Pisarze podejmowali go na różne sposoby i w rozmaitych konwencjach gatunkowych. Dość rzec, że pojawiał się w najważniejszych nurtach prozy. Na przykład w tzw. literaturze małych ojczyzn był to Obcy (narodowościowo, religijnie, kulturowo), mieszkający po sąsiedzku, bliski, a jednak mentalnie odległy, który zniknął zmieciony przez „historię spuszczoną z łańcucha”; w „prozie podróżnej” (choćby Andrzeja Stasiuka) czy licznie powstających obecnie reportażach jest to zazwyczaj Obcy odległy, odgrodzony od nas granicami, choć często zmagający się w zglobalizowanym świecie z problemami podobnymi jak inni. Zagadnienie Inności jest bardzo istotne w prozie Grażyny Plebanek – właściwie począwszy od debiutanckiej powieści zatytułowanej Pudełko ze szpilkami (2002). W prozie autorki Nielegalnych związków (2010) zazwyczaj jest ono ukazywane z punktu widzenia postaci kobiecych i w mniejszym bądź większym stopniu nasycone myśleniem feministycznym. Inaczej rzecz ujmując, w książkach Plebanek to przede wszystkim kobieta jest Obcą.

Wydarzenia społeczno-polityczne ostatnich lat, mam na myśli falę emigrantów/imigrantów, która wlewa się na teren Unii Europejskiej i z którą Europa nie za bardzo ani chce, ani umie sobie poradzić, spowodowały, że temat Obcego znowu powrócił z całą mocą, stając się jednym z najważniejszych, z którymi zmagają się współcześni pisarze. Ponieważ jest to „gorący temat”, nabiera w prozie specyficznego wydźwięku. Często pisarze stawiają na publicystyczną wyrazistość, która nieco przesłania niuanse ukazywanych problemów. Obawiam się, że to przypadek także Pani Furii Plebanek.         

Główną bohaterką nowej powieści autorki Dziewczyn z Portofino (2005) jest Alia, urodzona w roku 1975 czarnoskóra mieszkanka Kongo, która jako dziecko przenosi się z rodzicami i młodszym bratem do Belgii. Wydawać by się mogło, że w ten właśnie sposób otwartej i ustawionej opowieści kwestia zmagań z poczuciem obcości i wykorzenienia wręcz musi się pojawić, uwypuklić, szczególnie zważywszy na historię skomplikowanych, naznaczonych przemocą, by nie powiedzieć bestialstwem (ze strony Belgów) relacji między europejskimi kolonizatorami a rdzennymi mieszkańcami terenów dzisiejszego Konga. I – rzeczywiście – pojawia się, tyle tylko że problemy z tym związane uderzają nie tyle w samą Alię, ile raczej w jej rodziców czy ciotkę, która jako pierwsza przeniosła się do kraju czekoladek i majonezu. Eddy, ukochany ojciec Alii, wielbiciel boksu i „gawędziarz z Kinszasy”, uważający się za mistrza tradycyjnej afrykańskiej literatury mówionej, typ farmazona i lekkoducha, na obczyźnie ewidentnie czuje się wykorzeniony; postrzega siebie jako człowieka, który znajduje się nie w tym miejscu, w którym znajdować się powinien. I czuje się z tym z roku na rok coraz gorzej. Widoczne jest to choćby w sposobie samookreślania się Eddy’ego, który zaczynając gawędę najpierw nazywa siebie właśnie „gawędziarzem z Kinszasy”, potem po przenosinach do Europy „gawędziarzem […] z miasta”, a wreszcie po prostu gawędziarzem. Koniec końców ojciec głównej bohaterki porzuca z dnia na dzień rodzinę i wraca do Kinszasy, by nigdy już nie pojawić się w Belgii. Inną strategię ucieczkowego radzenia sobie z traumą wykorzenienia wybiera matka Alii, nazywana Mrówką. Po przyjeździe do Brukseli Mrówka zapada się w świat trzeciorzędnych seriali telewizyjnych i oper mydlanych. Zajmowanie się synem i domem zrzuca na barki córki oraz jej ciotki, a sama zatraca się w sztucznym telewizyjnym raju, chcąc jak najbardziej upodobnić się do kobiet ze szklanego ekranu (na przykład wybielając skórę specjalnymi kremami czy farbując oraz prostując włosy). Jeszcze inną, paradoksalną ścieżkę losu wybiera ciotka Issa. Wydawać by się mogło, że Issa jest spośród członków całej rodziny najbardziej niezależna, samodzielna, a przy tym świadoma swoich korzeni i znaczenia pamięci o nich w życiu na obczyźnie. Niespodziewanie jednak decyduje się na wyjście za mąż za Belga z bardzo tradycjonalistycznej, a wręcz konserwatywnej rodziny, która nie do końca ją akceptuje.

Rodzicom Alii oraz ciotce Issie poczucie obcości i wykorzenienia bez wątpienia przynosi egzystencjalny i poznawczy dyskomfort, z którym radzą sobie, jak umieją – najczęściej wybierając różne formy ucieczki. A jak jest w przypadku głównej bohaterki Pani Furii? Oczywiście, będąc nastolatką, Alia ma problemy z tożsamością i wskazaniem własnego miejsca w życiu: „[…] sama nie wie, kim jest – córka wybielonej matki i nieobecnego ojca, wnuczka kongijskiej babki, sama ledwie dukająca w lingala. Jedyna czarna w klasie, dziewczyna, której chce się płakać nie tylko przed okresem, lecz także przez większość miesiąca. A jak nie płakać, to bić” (s. 123). Jednak dorastając w latach 80. i początku 90. XX wieku w multikulturowym społeczeństwie belgijskim bohaterka nie doświadcza specjalnej opresji z powodu bycia Obcą. Zdecydowanie więcej zgryzot i kłopotów przynosi jej, dziewczynie o chłopięcej figurze i takim też sposobie bycia, narzucanie na siłę standardowych wzorców kobiecości. Problemem Alii, narastającym z wiekiem, nie jest wyobcowanie czy wykorzenienie, lecz opuszczenie, osamotnienie. Wciągnięta od najmłodszych lat w kierat domowych zajęć, nie ma dość czasu na kultywowanie relacji z rówieśnikami. A dorośli, jedna osoba po drugiej, sprawiają jej zawód albo porzucają – egoistyczna matka zamyka się we własnym świecie, ukochany ojciec porzuca, pierwszy ważny w życiu mężczyzna oszukuje, a ceniony trener boksu próbuje wykorzystać seksualnie. Lękając się odrzucenia, Alia nie jest w stanie zbudować trwałych relacji z innymi, kochankami czy przyjaciółmi. Jej rodzina definitywnie się rozpada, każdy z jej bliskich idzie swoją drogą. Alia musi znaleźć ersatz, które pozwolą opanować lęk przed samotnością. Zastępczą rodziną bohaterki staje się grupa policjantów, z którymi pracuje przez lata, a przy-/wybraną ojczyzną – opowieść, bo dziedziczy po ojcu dar do improwizowania gawęd, które pozwalają jej oswajać rzeczywistość. Właśnie wątek policyjno-sensacyjny wydaje mi się w nowej powieści Plebanek najbardziej wątpliwy, odbierający tekstowi część wartości.

Po szkole Alia decyduje, że zostanie policjantką. Koniec końców trafia do specjalnej jednostki policji obyczajowej, zajmującej się głównie walką z handlarzami kobiet; jednostki, której trzon stanowią imigranci albo ich dzieci. Jednostkę tę – jak już wspominałem – zaczyna traktować jak swoją rodzinę. Z czasem okazuje się, że rodzinę przeżera zło. Mijają lata, narasta problem z uchodźcami i emigrantami przybywającymi do Europy, a pewne warstwy społeczeństw europejskich zdecydowanie się radykalizują. Tak jak koledzy Alii, którzy tworzą bojówkę mającą za zadanie „czyścić kraj z obcych” (s. 317). Rozkręcają spiralę przemocy i brutalności, która coraz bardziej ich wciąga. Wciąga też bohaterkę, choć ta opiera się jak może. Oczywiście, wprowadzając motyw bojówki, zresztą działającej z cichym przyzwoleniem przełożonych, Plebanek mocno wpisuje fabułę powieści w „tu i teraz”, osadza w polu problemów, którymi żyje współczesny świat i czytelnik. Tyle tylko że w ten sposób pełną niuansów opowieść o czarnoskórej kobiecie, która słabo radzi sobie z samotności i ewidentnie gubi się w życiu, pisarka przesterowuje w topornie oczywistą historię radykalizmu, który wzmaga się w kontaktach z traktowaną bez zrozumienia i chęci akceptacji Obcością.

A przecież w Pani Furii – jak mi się zdaje – z łatwością i pożytkiem dla powieści można było zrezygnować z publicystycznej bieżączki i postawić choćby na rozwinięcie wątku tworzonych przez Alię i jej ojca gawęd. Plebanek odwołuje się do słabo u nas znanej tradycji i formy literatury mówionej, co już samo w sobie jest sporą wartością. Do tego umiejętnie wplata je w wymyśloną przez siebie fabułę. Opowieści Alii i jej ojca – po części przypowieści, po trosze groteskowe bajki, niektóre humorystyczne, inne przerażające – stają się dla bohaterów powieści skutecznym narzędziem samopoznania i porządkowania doświadczeń. W trakcie snucia gawęd bohaterowie nie tylko panują nad uwagą słuchaczy, ale – jak się zdaje – na krótką chwilę odzyskują kontrolę nad światem i mocno osadzają się w rzeczywistości. To intrygujący i oferujący wiele narracyjnych możliwości wątek.

Nowa powieść Plebanek potwierdza, że pisarka umie opowiadać i ma niebanalne pomysły fabularne. Szkoda tylko, że w końcowych partiach książki postawiła na głośne medialnie tematy i publicystyczną dosłowność. Pani Furia mogła być powieścią świetną. Jednak taką nie jest. Jak dla mnie to jedynie górna strefa stanów średnich prozy.

Robert Ostaszewski

 

Czytaj dalej

Andrzej Mencwel | Małgorzata Szumna [Marta Wyka „Tamten świat”]

Marta Wyka Tamten świat Szkice literackie dawne i nowe Wydawnictwo Literackie Kraków 2020   Andrzej Mencwel Piękne zobowiązanie Polubiłem bardzo …

Piotr Sobolczyk | Piotr Seweryn Rosół [Remigiusz Ryziński „Hiacynt”]

Remigiusz Ryziński Hiacynt PRL wobec homoseksualistów Wydawnictwo Czarne Wołowiec 2021   Piotr Sobolczyk 14251 hiacyntów między Klio a Apollinem Według …

Queer po polsku | dyskusja z udziałem Grzegorza Stępniaka, Zofii Ulańskiej i Ewy Wojciechowskiej

Tekst jest zapisem dyskusji zorganizowanej w ramach spotkań Pracowni Pytań Krytycznych na Wydziale Polonistyki UJ (15 grudnia 2021 r.). Rozmowę …

Paweł Kaczmarski | Cała prawda o „czułym narratorze”

  1. Uwagi wstępne Zasadnicze pytanie, jakie stoi dziś przed krytyką literacką w kontekście twórczości Olgi Tokarczuk, brzmi: po co …

Piotr Sobolczyk o „Znikaniu” Izabeli Morskiej

Piotr Sobolczyk W labiryncie zdrowego kraju   Izabela Morska Znikanie Wydawnictwo Znak, Kraków 2019   Doświadczenie lektury Znikania Izabeli Morskiej …

Olga Szmidt o „Wojnach nowoczesnych plemion” Michała Pawła Markowskiego

Olga Szmidt Interpretowanie podzielonego świata   Michał Paweł Markowski Wojny nowoczesnych plemion. Spór o rzeczywistość w epoce populizmu Karakter, Kraków …