Dla Krakowa – miasta o wielowiekowym dziedzictwie – ledwie trzydzieści lat wydaje się mgnieniem oka. Ale nawet gdyby patrzeć z takiej perspektywy, trudno nie zwrócić uwagi na przemiany, jakie dokonały się w mieście, zwłaszcza na polu kultury. Teraz, korzystając z okazji, jaką stwarza jubileusz „Dekady”, może warto się zastanowić nie tylko nad bilansem minionych lat, ale również nad przyszłością.
Niepokojący urok
Symboliczną cezurę dla tego okresu stanowi oczywiście rok 1989. Wtedy pierwsze powojenne częściowo wolne wybory dawały przede wszystkim nadzieję. Szybko pojawiły się jednak i problemy. Kolejne lata przyniosły bowiem zalew naprędce tłumaczonych i wydawanych książek, przegrywanych płyt czy filmów. Hity z międzynarodowych list przebojów można było bez trudu znaleźć na łóżkach polowych rozstawianych przez handlarzy lub w jednej z charakterystycznych budek, w których oferowano kasety magnetofonowe. Niepokojący był urok tego swoistego karnawału, ale dla publiczności było to wszystko sygnałem włączenia w obieg kultury zachodniej. Jednocześnie, o czym opinia publiczna dzisiaj dowiaduje się coraz częściej, nie wszyscy byli i mogli być beneficjentami tej dobrej zmiany.
W kolejnych latach przejście z gospodarki centralnej na rynkową oznaczało nie tylko nowe sposoby finansowania czy organizowania zinstytucjonalizowanego życia kulturalnego, ale i zaburzyło obowiązujący wcześniej porządek. Niektóre – mimo wszystkich defektów polityki kulturalnej dotychczas chronione – obiegi kultury często przegrywały w zderzeniu z brutalnymi regułami wolnego runku. W atmosferze niepohamowanej konsumpcji mało kto myślał o kosztach. Weźmy choćby wielkie wydawnictwa. Wcześniej potężne dzięki państwowemu mecenatowi, zaraz po 1989 roku były zmuszone często do rezygnacji z wartościowych, ale jednocześnie energochłonnych, więc drogich inicjatyw. Toteż ostatecznie jakąś cenę za te przemiany płacili w różnej formie wszyscy: instytucje, artyści, projekty, odbiorcy.
Na szczęście niemal równocześnie rozpoczął się proces wyznaczania nowego horyzontu. Jego przejawem były zmiany w prawie. Wejście w życie ustawy o prawie autorskim (1994), ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie nazywanej konstytucją III sektora (2003), a także przygotowania do integracji ze światem zachodnim zwieńczone przystąpieniem Polski do NATO (1999) i Unii Europejskiej (2004) – przełożyły się również na funkcjonowanie kultury. Zwiększała się też świadomość odbiorców. Ponownie – jak się wydaje – wróciły nadzieje.
W ekskluzywnym towarzystwie
W Krakowie wejście w nowy porządek nie odbywało się ani gwałtownie, ani szybko, ale nawet tutaj – w mieście o tak ugruntowanej pozycji kultury – dawało się odczuć zmiany. Pojawiały się nowe uczelnie, oficyny, instytucje. W ten sposób historia przemian ostatnich dekad w Krakowie układa się w wielość mikrohistorii. Jednym z tego przykładów może być geneza Instytutu Książki. Został on powołany w końcu 2003 roku jako najważniejsza narodowa instytucja, której siedziba mieści się w Krakowie; wyrastał z Zespołu Literackiego „Polska 2000”, któremu szefował Albrecht Lempp. Grupę stworzyły doświadczone i wybitne menadżerki i menadżerowie literatury i książki. Przyglądając się tej historii wypada tylko potwierdzić przekonania amerykańskiego badacza i ekonomisty, Richarda Floridy, autora pojęcia „klasa kreatywna”, który przekonuje, że to kreatywne i dynamiczne jednostki stanowią koło zamachowe w rozwoju miast. (warto tu jednak może wtrącić, że zespół stworzony przez Lemppa nie utrzymał się – nie czas i nie miejsce na wyjaśnianie okoliczności tego rozpadu).
Wielu chętnie i być może słusznie czasem stwierdza, że Kraków nie jest łatwym miastem, że trudno tu działać. „Nawet środowiska kontrkulturowe popadają [tutaj] w napuszenie” – powiedział w 2006 roku w wywiadzie Wojciech Kuczok. Jednocześnie różne przedsięwzięcia dowodzą przeciwnie, że wiele daje się tu jednak zrobić. Różnorodna jest oferta edukacyjna, funkcjonuje wiele środowisk literackich, obok prężnie działającego rynku festiwalowego (z najważniejszymi w Polsce festiwalami literackimi: Miłosza i Conrada) rozwija się literacki aktywizm. Kraków oferuje w tym momencie już kilka literackich rezydencji. To tu otwierają się nowe wydawnictwa. Można więc powiedzieć, że na swój sposób twórcze napięcia w mieście są swoistą gwarancją jakości. Można to również traktować jako dowód na to, że wstrząsy transformacji nie tylko nie umniejszyły dziedzictwa tradycyjnej roli miasta, ale również nie przeszkodziły w pojawieniu się i rozwoju nowych inicjatyw. I że Kraków, choć do łatwych miast nie należy, nadal jest ważny.
Ale zmiany w obrębie kultury nie dotyczą tylko wąsko pojętego środowiska literackiego. Tym bardziej z satysfakcją należy zaobserwować, że przez te ostatnie trzy dekady zmieniała się także społeczna świadomość kultury i roli, jaką odgrywała. Tym metamorfozom sprzyjało pewne otwarcie na świat. Warto tu zaznaczyć, że choć Kraków był zawsze atrakcyjnym miejscem turystycznych wypraw, to zwłaszcza w ciągu dwóch ostatnich dekad zauważalny był nie tylko przyrost turystów w ogóle, ale również i różnorodność tej turystyki. Co więcej, na korzyść transferów kulturowych przemawiało pojawienie się w przestrzeni miasta pochodzących z różnych stron świata studentów czy pracowników różnego szczebla. Przyjeżdżali oni tutaj na nieco dłużej niż kilka dni czy tygodni. Osiedlali się tu z bliskimi lub tu bliskich poznawali.
Kulturalna wymiana objęła już nie tylko wąskie grono osób piszących, ale zaczęła się rozszerzać na społeczność czytającą miasta. Za ważny punkt zwrotny na pewno należy uznać starania o przyjęcie Krakowa do prestiżowego grona Miast Kreatywnych UNESCO Literatura. Oficjalnie miasto znalazło się w tym ekskluzywnym towarzystwie w roku 2013. To spore wyróżnienie, ale też poważne zobowiązanie.
Wyzwania inkluzywności
Rok 2020 dla kultury w Krakowie to okazja nie tylko do podsumowania minionych dekad, ale i krytycznego oraz realistycznego przyjrzenia się perspektywom. Skłania do tego na pewno sytuacja polityczna, ale również wyzwania, przed którymi postawiła kulturę epidemia Covid-19. Ten kryzys paradoksalnie może działać twórczo, bo sprzyja wynurzaniu się na powierzchnię wielu istotnych aspektów funkcjonowania w świecie w ogóle. Warto tu zaznaczyć, że na przykład pytania o szeroko pojęte wykluczenie mają różne wymiary, a obok tych ważnych jak wymiar społeczny czy gospodarczy, należy również brać pod uwagę i ten kulturowy.
W ciągu ostatnich lat wyraźnie odczuwalna jest w porównaniu z pierwszymi latami transformacji ustrojowej zmiana w podejściu do konsumpcji kultury. Uczestnicy pola literackiego coraz częściej rozumieją, że codzienność, kultura, polityka, gospodarka, świat to system naczyń połączonych i że nasze drobne wybory przekładają się na kształt i jakość życia w ogóle. Dowodem tego jest aktywność oddolna. Świetnie prosperują dyskusyjne kluby książki. Innym przykładem są wymianki sąsiedzkie, zwane inaczej bookcrossingiem, polegające na przekazywaniu dalej książek przeczytanych lub niepotrzebnych. W obu tych przypadkach bardzo pomocne bywają media społecznościowe. Co ważne, podejmujący inicjatywę czasem – z różnych względów – chcą profesjonalizować swoją działalność. Decydenci i opina publiczna powinni pamiętać, że moc tego swoistego literackiego aktywizmu to zarówno potęga, jak i delikatna materia społeczeństwa obywatelskiego. Ważne, by miasto nie tylko nie przeszkadzało w rozkwitaniu rozmaitych przejawów takiej kultury, ale by również je mądrze koordynowało i wspomagało. Kultura nie poradzi sobie bez dotacji. Dlatego tak ważne jest, by – wbrew temu, co chcą sądzić niektórzy – kultura nie odgradzała się od procesów politycznych. Nie tylko jest ich częścią, ale czasem wręcz musi w nich uczestniczyć. Przykładem dobrych praktyk mogą być programy wsparcia dla księgarń kameralnych, których operatorem w Krakowie jest Fundacja Miasto Literatury. Małe księgarnie dzięki takiej pomocy mogą być konkurencyjne w nierównej walce z wielkimi sieciami handlowymi.
W perspektywie długiego trwania ważne wydaje się ponadto wyzwanie przyspieszonej transformacji cyfrowej, aktualne zwłaszcza w kontekście epidemii. Jedno z najważniejszych pytań, przed którymi stoimy dzisiaj, dotyczy społecznych konsekwencji tej swoistej rewolucji. Co ta przemiana oznacza w praktyce dla kultury i dla jej odbiorców? Pojawić się wreszcie też tu musi sprawa katastrofy klimatycznej. Coraz donioślej wybrzmiewają głosy artystów w tej sprawie, ale osobnym pytaniem jest, co instytucje kultury mogą/powinny zrobić, by zapobiec ekologicznej apokalipsie?
W tym swoistym wstępie do dyskusji o ostatnich trzech dekadach poruszyłem ledwie kilka z wielu wątków. Oddelegowany przez świętującą swoje trzydziestolecie redakcję „Dekady” do zadania pytań o bilans ostatniego trzydziestolecia będę wdzięczny za twórcze i konstruktywne wskazówki, polemiki, nawiązania.
1.
Jak z perspektywy prowadzonej przez Pana/Panią instytucji ocenia Pan/Pani przemiany ostatnich trzech dekad na polu literatury?
2.
Co dzisiaj stanowi największe wyzwanie dla literackiego Krakowa?
3.
Jaką rolę będzie odgrywać i jakie miejsce zajmie na mapie kulturalnej kraju i świata w roku 2050 Kraków?