Maciej Urbanowski („Arcana”)

1.
Sytuację rynkową, instytucjonalną i finansową periodyków w ostatnich ponad 30 latach cechuje stan permanentnej niepewności i zmiany. Dzieje ich recepcji to równie często „falowanie i spadanie”. Jak widzi Pan/Pani miejsce współtworzonego przez siebie tytułu na tle losów czasopism kulturalno-literackich w Polsce po 1989 roku oraz historii środowisk twórczych Krakowa?

Przyznam, iż trudno mi jednoznacznie zlokalizować miejsce „Arcanów” na obu „mapach”, czyli w przestrzeni czasopism kulturalno-literackich w Polsce po 1989 roku oraz w historii środowisk twórczych Krakowa.

Z mojej osobistej perspektywy jest to oczywiście miejsce ważne, znaczące i zarazem wyjątkowe. Już chociażby z tej racji, iż „mój” dwumiesięcznik ukazuje się nieprzerwanie i regularnie od roku 1995, a więc już ćwierć wieku! Jest to dość wyjątkowy „staż” w przypadku pism kulturalnych w naszym kraju, a i w Krakowie – zarówno po roku 1989, jak i wcześniej.

Zwłaszcza, że „Arcana” nie są pismem państwowym, nie miały i nie mają stałego mecenasa. Oczywiście, pismo starało się o wsparcie Ministerstwa Kultury, kiedy takiego wsparcia zaczęto udzielać, ale nie zawsze je dostawaliśmy i były długie okresy, że dwumiesięcznik istniał dzięki zainteresowaniu swoich czytelników, bezinteresowności autorów i samych redaktorów. Zawsze więc – mimo „falowania i spadania” koniunktury politycznej – mieliśmy wiernych czytelników, stosunkowo stały zespół współpracowników, no i w zasadzie niezmienną redakcję, co ważne; redakcję połączoną więzami przyjacielskimi oraz ideowymi – co pozwalało na pewną stabilność w okresie tych 25 lat.

Z więzami ideowymi łączy się inna sprawa decydująca o wspomnianej osobności „Arcanów”. Nie są one wyłącznie czasopismem kulturalno-literackim, ale także w szerokim tego słowa znaczeniu politycznym, przy czym właściwie od początku była to polityczność o charakterze konserwatywnym. Tego rodzaju pism nie było oczywiście w PRL-u, wzorców dla nich trzeba szukać raczej w drugim obiegu lat 80. (część z nas tam zdobywała szlify redakcyjne), Polsce międzywojennej (np. „Myśl Narodowa”, „Marchołt”), a nawet wcześniej („Przegląd Polski” stańczyków). Ale w III RP takich pism nie było zbyt wiele i często miały efemeryczny charakter, a łączenie spraw kultury z dość wyrazistą politycznością w pewnym momencie wydawało się anachroniczne, a nawet nieco nieprzyzwoite.

Tym samym jednak dwumiesięcznik zbudował, a może nawet odbudował pewną trwałą, stabilną przestrzeń na mapie polskiej kultury, przestrzeń, w której mogły się pojawiać – zróżnicowane zresztą – głosy tej części polskiej inteligencji, która czuła się związana z szeroką rozumianym etosem konserwatywnym, a którego istotnym wyznacznikiem po roku 1989 był dystans czy krytycyzm wobec III RP.

„Arcana” stały się więc rodzajem azylu i zarazem trybuny – dla takich ważnych, zwłaszcza dla krakowskiej kultury, pisarzy i artystów jak Leszek Elektorowicz, Jan Prokop, Leszek Długosz, Elżbieta Morawiec, Attila Jamrozik, Jerzy Gizella, Krzysztof Koehler, Marta Kwaśnicka czy Wiesław Paweł Szymański.

Konserwatyzm „Arcanów” czyni z nich także pismo adresowane do szerszego adresata niż ten, który śledzi pisma wyłącznie literackie i/lub wyłącznie polityczne. To decyduje o specyfice podejmowanych tematów i o tym, w jakim kontekście one są podejmowane. To kolejny aspekt wyjątkowości pisma, które ma charakter akademicki (wielu autorów i redaktorów to naukowcy z ważnych polskich uczelni – np. UJ, IBL PAN, KUL), a zarazem reaguje na współczesność, także polityczną. „Arcana” są więc pismem zaangażowanym i od początku formacyjnym – w tym znaczeniu, iż ma ambicję nie tylko informować o pewnych problemach, lecz także kształtować czytelnika i wpływać na polską kulturę.

To wszystko razem – a więc istnienie na pograniczu polityki i kultury, wczoraj i dziś, akademii i rynku – wpływało na to, iż – w moim przynajmniej przekonaniu – pismo było krytykowane lub – częściej chyba – ignorowane przez tych, którzy dalecy byli od prezentowanych na jego łamach idei i takiego widzenia kultury.

Jednym ze skutków owej ignorancji było – nie wiem, na ile świadome – przemilczanie jego istnienia i dorobku. Nie ma na przykład osobnego hasła poświęconego „Arcanom” w opasłej encyklopedii Jacka Olczyka Życie literackie Krakowa w latach 1893–2013, nie ma w nim większości jego redaktorów czy współpracowników. Ani razu nazwa pisma nie pojawia się w Raporcie z badania krakowskiego pola literackiego, wydanego w roku 2018 przez Krakowskie Biuro Festiwalowe. W takiej perspektywie „Arcanów” po prostu nie ma i nie było. Nie było ponad 150 numerów pisma, nie było takich autorów krakowskich, których wymieniłem, ale też „ogólnopolskich” (jak Herbert, Rymkiewicz, Burek, Chmielewski, Wencel, Pociej, Janusz Krasiński, Marek Nowakowski i wielu innych). Przypominam samych pisarzy, pomijam historyków, socjologów, politologów…

Być może tak to ocenią historycy: „Arcana” nie istniały w dziejach krakowskiej prasy kulturalnej po roku 1989. Być może wytłumaczą to tym, że pismo było zbyt „hybrydyczne”, zbyt „polityczne”, zbyt „kontrowersyjne”, aby w tym nurcie je umieszczać. Ja – gdybym takie dzieje prasy krakowskiej pisał – oczywiście bym je omówił. Jako kontynuację tego nurtu, który zaczyna wspomniany „Przegląd Polityczny”, a w którym po roku 1989 pojawiały się takie periodyki jak chociażby – młodsze stażem – „Pressje”.

2.
Redakcje mediów literackich wielokrotnie formułowały postulaty, zgodnie z którymi w polu kultury należałoby być: odkrywcami, inspiratorami, laboratoriami kultury współczesnej, promotorami (dziś częściej: wpływowiczami), platformami służącymi różnorodnym autorkom i autorom, strażnikami kanonu czy dobrych wzorów… W czym przede wszystkim upatruje Pan/Pani roli redagowanego przez siebie (nadal lub niegdyś) czasopisma? Czy te funkcje wyraźnie Pana/Pani zdaniem ewoluowały w ostatnich dekadach?

Po trosze już na to pytanie odpowiedziałem, używając metafor „azylu”, „trybuny”, „niszy”. Ale na pewno z konserwatyzmu „Arcanów” wynika również ich bardzo istotna i świadomie przyjmowana rola „strażnika kanonu”, zwłaszcza narodowego, w tym romantycznego, chrześcijańskiego, emigracyjnego, których periodyk bywa „odkrywcą”, przypominając pewne nurty, dzieła czy postaci. W piśmie istnieje zresztą stały dział zatytułowany tak właśnie: „Kanon”.

Na pewno z powyższym wiąże się i to, że pismo nie jest i nie chce być ideowym czy estetycznym Hyde Parkiem, choć redakcja kieruje się tu raczej intuicją niż jakimś wyraziście sformułowanym zbiorem zasad. Stąd obecność polemik i sporów na jego łamach, częste ankiety.

Funkcję „laboratorium” na pewno odgrywa dwumiesięcznik wtedy, gdy publikuje wywiady z konserwatywnymi intelektualistami zachodnioeuropejskimi, ostatnio na przykład Scrutonem, Zemmourem czy de Benoistem. W tym też sensie pismo chce być rozmaicie rozumianym „pomostem”. Z jednej strony między konserwatywną Polską a konserwatywną Europę Zachodnią, z drugiej między rozmaitymi pokoleniami Polski konserwatywnej. Wreszcie pomostem między literaturą, kulturą, historią i polityką – bo myślę, że „Arcanom” bliska jest idea, iż nie ma i nie powinno być rozdziału między kulturą i polityką, a ta ostatnia bez osadzenia w pierwszej redukuje się do banalnej „gry”.

Piszę to jednak we własnym imieniu, bo sprawy te – powtarzam – są raczej efektem intuicyjnych zasad niż efektem jakichś redakcyjnych ustaleń.

3.
Redakcje czasopism i ich wydawcy to środowiska uchodzące za niszowe, ale zdecydowanie kulturotwórcze w polu polskiej literatury i kultury ostatnich dziesięcioleci. Które strategie działania, rozwoju i komunikacji z publicznością oraz z jakim skutkiem przetestowaliście Państwo – zespołowo – na trudnym, w niejasnych trybach ewoluującym rynku czasopism?

Dwa takie działania najbardziej zapamiętałem. W początkowym okresie istnienia pisma pojawiła się idea swoistych klubów jego sympatyków. Redaktorzy „Arcanów”, czasem też autorzy, odbywali wyjazdowe spotkania, często w mniejszych miastach, gdzie w ramach dyskusji prezentowano dorobek pisma i je popularyzowano. Pomysł spotkań był w kolejnych latach od czasu do czasu kontynuowany, ale z mniejszą znacznie intensywnością, co po części było chyba spowodowane pojawieniem się internetu. Tym niemniej miały one efekt pozytywny, bo informowały o dorobku pisma, zdobywały dla niego czytelników nowych, a „starym” dawały poczucie łączności ze środowiskiem „Arcanów”. Miały więc funkcję integracyjną.

Organizowaliśmy też – tradycyjne – spotkania autorów, publiczne prezentacje niektórych numerów pisma, rzadziej konferencje pod egidą pisma, które – poza celem merytorycznym – miały na celu także przyciągać uwagę publiczności oraz mediów.

Warto też podkreślić, iż dwumiesięcznik jest od początku silnie związany z Wydawnictwem ARCANA. Obie te instytucje się wspierają i reprezentują – także wobec publiczności. Taka formuła współistnienia pisma i wydawnictwa nie jest oryginalna (vide np. „Prosto z mostu” i jego Biblioteka, to samo było z paryską „Kulturą” czy „Znakiem”), ale myślę, że ułatwia kontakt z publicznością, poszerza jego oddziaływania i ułatwia identyfikację czytelnika z dwumiesięcznikiem.

4.
Wiele zespołów redakcyjno-wydawniczych nieustannie pracuje nad archiwizacją dawnych wydań czasopism w sieci albo ich cyfrową rewitalizacją – żeby zasoby kultury literackiej ciągle żyły i pozostawały szeroko dostępne przez lata. Jedno z wyzwań „na teraz” to z pewnością zadbanie o przyszłość krakowskich periodyków i nieregularników oraz o społeczność budowaną wokół nich – zarówno w sferze multimedialnej (wychodzenie poza tradycyjny podział papier – online, własne serwisy oraz tematycznie lub personalnie powiązane kanały w mediach społecznościowych, content wideo i podcasty z otwartym dostępem, bartery, gościnne występy w radiu czy telewizji), jak i animatorskiej (eventy cykliczne i spontaniczne, konkursy, festiwale, własna nagroda literacka albo seria wydawnicza, programy twórcze, projekty artystyczne, patronaty i udział w przedsięwzięciach zaprzyjaźnionych środowisk). Jaki profil i zakres aktywności na najbliższą dekadę klaruje się w Pana/Pani dalekosiężnych planach na wielowymiarową obecność tytułu?

Oczywiście rozsądek podpowiada, iż żyjemy w czasach coraz mniejszego znaczenia prasy papierowej, że jej przyszłość to wspomniane „contenty”, „eventy” i „podcasty”, no i obecność w internecie. „Arcana” – trochę z wyboru, trochę z konieczności – adaptują się do tych „nowinek” ze spokojem podszytym dystansem.

Z wyboru – bo wierzymy, że kultura jest sprawą długiego trwania, jest sprawą elit i że dla oddziaływania pewnych idei wystarczy owych przysłowiowych dwunastu czytelników (patrz Tadeusz Peiper); bo ważne są raczej trwałe fundamenty niż wypalające się w błysku sensacji eventy. Pismo raczej sieje niż zbiera plony.

Z konieczności – bo jednak mówimy o piśmie niskonakładowym (między 1000 a 2500 egzemplarzy nakładu) i w związku z tym niskobudżetowym, które redagowane jest przez niewielki zespół ludzi, dla których dwumiesięcznik jest istotną, ale jednak częścią ich życia zawodowego. Organizacja rozmaitych „wydarzeń” i z tych – trywialnych – powodów jest trudna.

Archiwizujemy jednak stare numery pisma, jesteśmy od pewnego czasu dość aktywni na Facebooku, chętnie i pozytywnie odpowiadamy na zaproszenia z telewizji czy radia, staramy się interesować „Arcanami” prasę, współdziałaliśmy i współdziałamy z bliskimi nam środowiskami – kiedyś na przykład z „brulionem”, teraz z „Teologią Polityczną”. Od początku wydajemy serie wydawnicze (np. ARCANA LITERATURY albo ARCANA HISTORII). Przyznawaliśmy kiedyś nagrodę, teraz jesteśmy obecni w rozmaitych gremiach te nagrody przyznających. „Dywersyfikujemy” więc od początku nasze działania, choć naszym priorytetem pozostają „Arcana” papierowe i staroświeckie.

Maciej Urbanowski